Jedzenie jest jedną z najfajniejszych przyjemności, jakie przygotowało nam życie. Tysiące różnych kuchni na całej ziemi sprawia, że mamy jeszcze większą ochotę podróżować i poznawać je na własnej skórze. Gdy byłem młodym chłopakiem wymarzyłem sobie, że chciałbym kiedyś zostać kucharzem reprezentacji Polski w piłce nożnej. Było to jedno z typowych marzeń dla młodego chłopaka. Wszak prawie każdy dzieciak interesuje się sportem i chce w dorosłym życiu w nim zaistnieć. Studia gastronomiczne były więc czymś naturalnym, co miało wydarzyć się w moim życiu, gdy zdam maturę i wkroczę już w dorosłe życie.
Jak zaplanowałem w młodości tak zrobiłem zaraz po szkole średniej. Byłem mimo młodego wieku bardzo przekonany, że chcę karmić innych ludzi i wprawiać ich podniebienie w stan cudownych doznań. Moja mama zawsze powtarzała, że najważniejsze to być szczęśliwym i jeśli tylko nie będziemy wyrządzać swoim zachowaniem krzywdy innym osobom, to możemy śmiało zająć się czym tylko chcemy. Takim motto posługiwałem się więc prawie zawsze i co pomyślałem, to zrobiłem. Na studia związane z gotowaniem poszedłem wraz z Adamem, czyli moim kolegą z liceum. Pamiętam, jak będąc jeszcze w szkole średniej zgadaliśmy się kiedyś na temat przyszłości. Byliśmy wtedy na szkolnej stołówce i akurat jedliśmy, a Adam powiedział mi, że on zrobiłby trochę lepszą zupę, gdyż ta jest mało wyrazista.
Od razu wszedłem ze swoim argumentem, że mi wyszłaby mi jeszcze lepsza zupa i tak od słowa do słowa poznaliśmy się z innej strony. Od tamtego dnia mieliśmy się za miłośników gotowania. Nie mówiliśmy tego głośno, bo w naszej klasie królowali raczej fani innych dziedzin niż coś związanego z jedzeniem, ale zawsze mogliśmy przecież pogadać sam na sam. Wraz z Adamem siedzieliśmy przez 3 klasy liceum w jednej ławce, oraz na wielu przerwach. Obgadanie planów na dorosłe życie było więc banalnie proste i przez te kilka lat dowiedzieliśmy się o sobie naprawdę dużo. Pamiętam jak któregoś dnia Adam zaproponował, bym odwiedził go w jego domku pod miastem w weekend. Opowiadał kilka razy o mnie swoim rodzicom w samych superlatywach.
Okazało się, że zarówno mama jak i tata mojego kolegi chcieli mnie bardzo poznać. Było im miło, że ich syn ma w szkole super znajomego i że podzielamy swoje pasje. Jak się okazało podczas wizyty i rodziców Adama, jego tata był przez 17 lat kucharzem w jednym z większych hoteli w Polsce. Gotował on tam naprawdę dla wielu elit, więc musiał mieć fach w ręku. Oczywiście będąc skromnym człowiekiem nie chciał tego mówić, ale wywnioskowałem z rozmowy, że musiał się znać na rzeczy. Zrozumiałem więc wtedy skąd pasja mojego kolegi i kto był jego inspiracją. Mój ziomal powiedział mi kiedyś na jednej z przerw, że tata wcale nie naciskał na niego by szedł w jego ślady i że on zupełnie sam zakochał się w gotowaniu. Szczerze nie zdziwiło mnie to wtedy w ogóle.
Proszę sobie tylko wyobrazić tatę, który codziennie przywozi z pracy najwyższej jakości wykwintne dania, których nie udało się zjeść w hotelu. Tak naprawdę mama Adama nie musiała nigdy gotować, gdyż całe jedzenie, które zostawało z hotelu, wracało do domu i mieli gotowe danie na jeden, lub nawet więcej dni. Adam napatrzył się więc przez te wszystkie lata na naprawdę wszelakie potrawy z różnych kuchni świata. Tata mojego kolegi specjalizował się w kuchni włoskiej, gdyż był tam na dwuletnim stażu i właśnie tam jego umiejętności urosły do rangi najwyższych. Inspiracja włoską kuchnią nie była przypadkowa, ponieważ kuchnia śródziemnomorska jest naprawdę jedną z najsmaczniejszych na świecie.
Z racji tego Adam szybko nauczył się przy tacie gotować przepyszne makarony pod totalnie różną postacią. Były takie z owocami morza, z których słyną Włosi, oraz te na słodko, z różnymi wspaniałymi dżemami i owocami. Podczas wizyty i państwa kucharzy miałem okazję spróbować tak pyszne dania, że nie wiedziałem za co się najpierw zabrać. Wyglądałem prawdę mówiąc trochę na takiego, co nie zjadł nic od 10 dni, ale u mnie w domu nigdy się nie przelewało. Ja w domu nie zainspirowałem się miłością do gotowania jak mój kolega, gdyż u mnie robiło się to przeciętnie, czyli jak w większości domów. Jedzeniem mieliśmy smaczne, ale bez większego szału. U kolegi dotknąłem jednak trochę nieba i zobaczyłem, że można być wirtuozem gotowania.
Tata Adama zaproponował mi, że mogę wpadać do nich częściej, gdyż cieszą się, że ich syn ma tak fajnego kolegę i że razem pójdziemy na studia. Zrobiło mi się niezmiernie miło, gdyż rzadko słyszałem takie słowa od zupełnie obcych ludzi. Przełamałem się wtedy trochę i stałem się bardziej pewny siebie. Nasza przyjaźń jeszcze bardziej się scementowała i stała się prawdziwą więzią. Po zakończeniu studiów nic się nie zmieniło, a my byliśmy jeszcze większymi kumplami. Przez całe 4 lata wpieraliśmy się i złapaliśmy naprawdę sporo doświadczenia w branży. Po studiach tata Adama załatwił nam pracę w bardzo luksusowym lokalu. Zaczynaliśmy co prawda od stażu, ale szybko dostaliśmy bardzo dobre warunki i pełnoprawne zatrudnienie.